To był 19 dzień sierpnia. Padał deszcz. Przemokłam do suchej nitki. W sklepie z pamiątkami udało mi się nabyć pelerynę jednorazową i w końcu przestałam nasiąkać. Nadal jednak byłam przemoknięta i zmarznięta, mimo że to sierpień. Dygotałam. W barku do gorącej herbaty zamarzył mi się miód. Kelnerka bez mrugnięcia okiem (za to lubię Amerykę) przyniosła mi kilka torebeczek z miodem, każda o pojemności łyżki. Miód działa na mnie jak antybiotyk. Uff. Po kwadransie w końcu mogłam się skoncentrować na tym dziwnym miejscu.
Portret poczwórny
Tu właśnie powstał pomysł rzeźbienia w górze. Pomysłodawcą projektu był niejaki Doane Robinson, historyk, którego ambicją było ściągnięcie turystów do Płd Dakoty. Gutzon Borglum (1867-1941), potomek duńskich emigrantów, był rzeźbiarzem i chętnie podjął się wielkiego dzieła – zrealizował poczwórny pomnik-symbol – głowy czterech ważnych prezydentów:
Pomimo kiepskiej pogody turystów jest mnóstwo. Należałam do 2.431.231 turystów odwiedzających Mt Rushmore w roku 2016.
W końcu przez deszczową mgłę widzę górę, która stała się pomnikiem.
Kiedyś była jednym z Czarnych Wzgórz – Black Hills. Potem przyszedł biały człowiek i po prostu wykroił z tej góry pomnik. Gutzon Borglum rozpoczął prace w 1927 roku, gdy miał już 60 lat. Był rzeźbiarzem, ale też kierownikiem prac zespołu składającego się z 400 ludzi! Pracował przez 14 lat, aż do śmierci w marcu 1941 roku. 31 października tegoż roku jego dzieło zakończył Lincoln Borglum, jego syn i asystent.Skala przedsięwzięcia zdumiewa i oszałamia. W następnym poście podam więcej szczegółów. Na razie tyle, co zapamiętałam – dzięki swoim fotografiom i notatkom z podróży, którą odbyłam pięć lat temu. Już najwyższa pora, by ją opowiedzieć.
Tak, 2,5 mln ludzi tam wówczas było, ale chyba nikt z moich znajomych. Może kogoś zachęcę, zainspiruję?
Przyjemnej lektury życzę. Oczywiście wszelkie uwagi są mile widziane – również krytyczne.